Przypadkowa wieś gdzieś w Polsce, z dwoma sklepami na krzyż, kościołem i remizą strażacką. Mieszkańcy równie senni jak ich dom. A może jednak nie? Co kryje w sobie ta miejscowość w pierwszej chwili zupełnie bez wyrazu? Przeczytajcie!
Za największy plus książki uważam to, że łamie ona stereotyp nijakości wsi i małych miasteczek, których większość ludzi stara się unikać. Bardzo podoba mi się też podejście do pracy seksualnej jako czegoś zwykłego, jak i do lesbijskiego związku bohaterek. Nie rozumiem tylko co golenie nóg ma mieć wspólnego z rozpoczęciem nowego życia, ale cóż, ja ich nigdy nie goliłam. Wrażliwość Mańki, miłość do przyrody Lidki, każdy i każda jest tutaj tak uniwersalny jak i niespotykana. Sam nastrój książki jednak owiany jest mgłą, jak jesienne mgły wypełniają łąki i ogrody wsi.
„Cichoborek” to opowieść która wydarzyć może się wszędzie. Łączy w sobie historie wielu ludzi, historie, które przydarzyć mogą się każdemu i każdej, bez względu na miejsce zamieszkania. To właśnie historie i portrety malowane słowem są tutaj najważniejsze. Ludzie. Z każdą i każdym znajdziemy coś, co może nas łączyć. Jedyne, czego jest tutaj niewiele, prawie wcale, to polityka, na dyskusje więc nie liczcie. Czy polecam? Osobom lubiącym poznawać cudze, choćby zmyślone historie i losy, którzy i które nie dbają o wartką akcję, w zamian preferując obyczajową powolność- jak najbardziej. Nie znajdziecie tutaj też ognistego romansu ani ostrzejszych scen – dla fanek i fanów romansów nie będzie to odpowiednia lektura.