piątek, 26 kwietnia, 2024
spot_img
+

    Spotkaj się w Rzeszowie z Rafałem Hetmanem, autorem książki „IZBICA, IZBICA”

    Polecamy

    Justyna Kozłowska
    Justyna Kozłowskahttps://kurierrzeszowski.pl/
    Redaktor / Dziennikarz - Kurier Rzeszowski - portal, gazeta, TVi
    - Reklama -

    Już za niecały miesiąc będzie można spotkać się w Rzeszowie z autorem książki „Izbica, Izbica” – utworem wielokrotnie nagradzanym. Pisarz przyjedzie do stolicy Podkarpacia już 5 października. Stworzył wyjątkową powieść, która przedstawia środowisko polsko-żydowskie w Polsce na przestrzeni wielu lat, nie tylko w okresie wojennym. Czytając lekturę zaglądamy do małego miasteczka, a właściwie wsi, która nazywa się Izbica, by bliżej przyjrzeć się ujmującej oraz wzruszającej historii o sytuacji narodu żydowskiego podczas okupacji, ale także po niej.

    Wystarczyło zaledwie tysiąc czterdzieści dziewięć dni, by w podlubelskim żydowskim miasteczku po dawnych mieszkańcach pozostał tylko zryty przez poszukiwaczy złota cmentarz, zamieniona w szalet synagoga, splądrowane domy i dwadzieścioro troje ocalałych, z których żaden nie chciał tu zostać. Dziś o wojennych losach Izbicy przypomina jeszcze mniej: szkolna gablotka, dwie drewniane kuczki, zaniedbany kirkut i skrawki wyszeptanych opowieści. Bo jak mówić na głos o tych, którzy odeszli na naszych oczach i często za naszym przyzwoleniem?

    Rafał Hetman wydobywa z niepamięci postaci i losy, o których uparcie milczały kolejne pokolenia, i opisuje współczesną Izbicę, odbijając ją w lustrze wojennej historii. Właścicielka piekarni i katolicki ksiądz żydowskiego pochodzenia, chłopak, który do końca życia chodził z kulą w szczęce, przepełniony pragnieniem zemsty aptekarz, anonimowi sąsiedzi i świadkowie. Z rozmów, świadectw i dokumentów układa mozaikę żydowsko-polskiej przeszłości, której cień pada daleko poza wojenne lata. Sprawia przy tym, że losy małej, sennej Izbicy stają  się uniwersalną opowieścią o polskiej  historii. Pisze również o pułapkach ludzkiej pamięci i konsekwencjach milczenia, bo to właśnie przemilczane historie mówią o nas najwięcej.

    „To jedno z tych miasteczek, których były przed wojną dziesiątki, tych, gdzie jidysz rozbrzmiewał na ulicy częściej niż polski. W historii Zagłady zapisało się jako jedno z miejsc najstraszniejszych, w historii polskiej pamięci o żydowskich współobywatelach wydaje się zupełnie zatarte. Rafał Hetman przypomina – sobie i nam – dlaczego powinniśmy o Izbicy wiedzieć. I co z tą wiedzą zrobić osiemdziesiąt lat po wojnie, kiedy wśród nas wciąż wielu jest takich, którzy wypierają historyczne fakty w imię spokoju sumienia.”

    Magdalena Kicińska

    Rafał Hetman (ur. 1987) – reporter. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Chidusz”. Autor książki Izbica, Izbica, która znalazła się w finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, otrzymała nominację do Nagrody Historycznej „Polityki” oraz Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Finalista Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego. W mediach społecznościowych opowiada o literaturze.’

    „Izbica, Izbica” to zbiór reportaży o małym miasteczku w woj. lubelskim, w którym przed wojną 95% proc. mieszkańców stanowili Żydzi. „To był Żyd, ale uczciwy” – od tego zdania zaczyna się książka. Moja opowieść o Izbicy to ciągłe badanie spójnika „ale”. Spójnika, który wyraża przeciwieństwo. Tojwi Blatt miał zginąć, ale przeżył. Jakub Hersz Griner był Żydem, ale został katolickim księdzem. Kazimiera Babiarz ukrywała małego Chanana, ale jej mąż nic o ukrywaniu nie wiedział. Chaim Korenfeld był ofiarą, ale stał się katem. Pani B. i pan H. opiekują się żydowskim cmentarzem, ale nie chcą, żeby ujawniać ich imiona i nazwisko. Wyłaniające się z izbickich historii „ale” jest zaprzeczeniem, a czasem sprzecznością, paradoksem, bywa zdziwieniem lub upomnieniem. Ma też wiele innych znaczeń, które z pewnością można odkryć podczas lektury.

    Poniżej fragment

    – „Może ci się to jakoś sklei z Żydami. Mnie się klei. Byłem niedawno w Biedronce i mam tam taki zwyczaj, że zawsze staram się iść do kasy, gdzie siedzi taka miła pani, blondynka z Ukrainy. Ona tak ładnie wymawia cyferki, jak podaje cenę. Więc zawsze ją wybieram, nawet jak do niej jest dłuższa kolejka, ale chcę jej posłuchać i chcę przez chwilę pobyć dla niej miły, bo ja nie wierzę, że wszyscy tu są dla takiej Ukrainki mili. Ile razy się słyszy, jak ktoś mówi, że za dużo ich, że pracę zabierają? Wiadomo, nie przy niej, ale między sobą to od razu. No więc ci Ukraińcy, oni później, owszem, bardzo ładnie mówią, jak już chwilę pobędą w Polsce, czasem nawet nie da się poznać, że to ktoś ze Wschodu, ale u tej mojej ulubionej pani akcent jest i mi się to podoba. Więc i tamtego dnia stanąłem do niej. I wiesz, teraz mi się przypomniało, że ja nie pamiętam, jak się ona nazywa. Chodzi mi po głowie Żenia albo Natasza, ale przyznam szczerze, że nie pamiętam. Wyleciało mi. Następnym razem sprawdzę na przypince, bo oni tam mają imiona swoje naklejone. No więc stoję w kolejce do tej, dajmy na to, Nataszy i widzę, a właściwie słyszę, że przede mną też Ukraińcy. Jacyś faceci, chyba z budowy, bo ubrudzone ubrania i twarze. I jeden chciał, zdaje się, kupić papierosy. Nie wiem, nie zrozumiałem, bo kolejka dość długa była i przecież ja po ukraińsku nie mówię, a oni właśnie między sobą po swojemu. Ale widzę, że on czegoś chce, ona szuka, on się niecierpliwi, ona mu chyba mówi, że nie ma, a on jej wtedy dogaduje. Myślę, że jakiś sprośny żart albo coś, ale widzę, że ona się oburza i mu jakąś taką mocną wiązankę po ukraińsku strzela. Nic nie zrozumiałem, ale bardzo mi się to podobało. Bo on się speszył i chyba przeprosił. Potem już jakby grzeczniej rozmawiał. Tak sądzę po tonie. I wiesz, co mi się wtedy skojarzyło? Że tak to było w Izbicy przed wojną. Że stałeś w kolejce i połowy rozmów nie rozumiałeś, bo Żydzi przecież po żydowsku między sobą mówili. To było dla mnie jak taka podróż w czasie. Wrażeniowa podróż w czasie, tak to sobie nazwałem. Mnie się zawsze różnorodność podobała i nawet kiedyś szukałem w swoich korzeniach Żydów, ale nic nie znalazłem. Szukałem potem innych obcych nazwisk, ale też nic. Wszystko typowo polskie. Nuda. Więc tylko sobie myślę o tych Ukraińcach, że to są nasi współcześni Żydzi, że jak są, to fajnie, bo nam robią taki przedwojenny miszmasz. Można się poczuć jak w latach dwudziestych. O, widzisz, nawet nie zauważyłem, masz rację, znowu mamy lata dwudzieste. Patrz, jak to się kręci.”

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com