sobota, 27 kwietnia, 2024
spot_img
+

    Na moje oko 1.22

    Polecamy

    Waldemar Ruszel
    Waldemar Ruszel
    Redaktor Waldemar Ruszel Szef do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi Kurier Rzeszowski - portal, gazeta TVi
    - Reklama -

    Sytuacje kryzysowe w naszym życiu były, są i zawsze będą. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, a jeżeli już umiemy patrzeć strategicznie, to nigdy nie przewidzimy wszystkiego w 100% do końca. Zawsze może stać się coś, czego nie byliśmy w stanie przewidzieć.

    Kryzysy będą się pojawiały na różnych poziomach – zarówno tych bardzo nam najbliższych – osobistych, jak i globalnych – w skali świata (które niekoniecznie od razu nas dotkną, ale mogą mieć wpływ na nasze życie).

    W 2020 roku mieliśmy sytuację związaną z koronawirusem, czasami to jest jakiś żywioł, od czasu do czasu gdzieś dzieje się jakiś duży wypadek, atak terrorystyczny, kryzys gospodarczy, czy – tak jak obecnie – konflikt zbrojny/wojna.

    W takich sytuacjach kryzysowych bardzo często jako naród jesteśmy solidarni, empatyczni bardzo szybko się organizujemy. Jako społeczeństwo mamy wiele dobrych cech, dzięki którym wszyscy moglibyśmy być lepiej zorganizowani i zarabiać większe pieniądze, a dzięki temu moglibyśmy być dużo lepiej postrzegani na arenie światowej.

    Niestety w codziennym życiu nie umiemy bardzo często się dogadywać – jesteśmy podzieleni, a wręcz często agresywni wzajemnie siebie. Każdy chce mieć tzw. „swoją rację”, nie uwzględniamy zdania innych, nie potrafimy też słuchać i wypracowywać wspólnych rozwiązań. Ogólnie nie lubimy działać w interesie ogólnym/społecznym.

    Patrząc szeroko – bardzo dużo w nas jest zawiści, jesteśmy dość konfliktowi, a to przekłada się na umiejętność pracy w zespole. Brak umiejętności komunikacji oraz, że nie lubimy słuchać innych, czy stosować się do procedur i standardów. Z jednej strony to tylko tyle, a z drugiej strony to aż tyle.

    Od około 10 lat mojej pracy z ludźmi obserwuję i analizuję nasze zachowania, rozmawiam z wieloma osobami, które pracują w podobnych jak ja obszarach, wyciągam wnioski. W takich dyskusjach kilkukrotnie przez te lata padało sformułowanie, że my jako naród musimy mieć wroga, ponieważ wtedy potrafimy współpracować, co też doskonale widać w ciągu ostatnich dwóch kryzysów – „koronawirusa” oraz wojnie która właśnie wybuchła na Ukrainie.

    Bardzo często w takich sytuacjach pojawia się również dużo chaosu oraz lęk, jednak w przypadku koronawirusa nasz wróg był trochę inny – nie znaliśmy go, nie widzieliśmy go i trudno nam było wierzyć w pełne zagrożenie z jego strony. Każdy w różny sposób do tego podchodził jednak zawsze w sytuacjach kiedy w grę wchodzi życie ludzkie pojawia się lęk o nie. Gdy już poznaliśmy naszego wroga (COVID) znaleźliśmy rozwiązania na „życie z nim” w tle, to część rzeczy wróciła do poprzedniego stanu – politycy dalej nie mogą się dogadywać, społeczeństwo dalej jest takie, jakie było, czyli część ludzi ma „wywalone” tak jak miała wcześniej.

    Obecnie wróg jest widoczny namacalny, może jeszcze nie zagraża bezpośrednio naszemu bezpieczeństwu, jednak wojna dzieje się bardzo blisko nas – u naszego sąsiada i już zaczęliśmy bezpośrednio odczuwać skutki tej wojny, przez bardzo dużą ilość uchodźców, którzy ratują swoje życie, już teraz kiedy konflikt dopiero się rozpędza. Duży stres pojawi się dopiero wtedy, gdy zaczną do nas napływać ludzie którzy zostaną wyrzuceni z domów lub zostaną poszkodowani w wyniku działań wojennych, a my to zobaczymy na własne oczy, a już dziś ciągle latające nad naszymi głowami samoloty również powodują niepokój.

    Nasz zryw społeczny był bardzo szybki i tutaj jako społeczeństwo zachowaliśmy się pięknie, jednak w tym wszystkim (oczywiście nie w 100%) brakuje nam umiejętności współpracy, komunikacji, koordynacji i myślenia strategicznego. Wynika to z tego, że zdecydowanie za często podchodzimy do wielu rzeczy na zasadzie: „przecież nic się nie dzieje”, „przecież to na pewno się nie wydarzy”, itp.

    Mało kiedy skupiamy się na pracy nad sobą i nad procedurami, które zastosujemy w sytuacjach kryzysowych. Niestety w wielu poprzednich przypadkach po takich sytuacjach wracamy do tego co było przedtem i nie wyciągamy wniosków. Oczywiście służby państwowe, gdy muszę to zrobić, to robią to, ale my jako obywatele już niestety bardzo często nie.

    Ciekawi mnie ile jeszcze musi zdarzyć się różnych kryzysów, abyśmy zaczęli myśleć, analizować, wyciągać wnioski i przygotowywać się na kryzysy, aby w przypadku ich wystąpienia reagować w bardziej opanowany, skoordynowany i szybszy sposób?


    Felietony są moim czysto subiektywnym spojrzeniem, trochę rozważaniem, trochę wnioskami, pytaniami, trochę na poważnie, a trochę z przymrużeniem oka. Bardziej chodzi o to, że w życiu trzeba myśleć i analizować samodzielnie, ale czasami też potrzebny jest dystans 😉

    Redakcja Kuriera Rzeszowskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść felietonu, ani moje poglądy w nim prezentowane.

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com