piątek, 29 marca, 2024
spot_img
+

    Odpływ Wisły z europejskich pucharów do I ligi w ciągu dekady, czyli bolesny upadek legendarnego klubu

    Polecamy

    Piotr Litewski Jr.
    Piotr Litewski Jr.
    Redaktor / Dziennikarz - Kurier Rzeszowski - portal, gazeta, TVi /redakcja@kurierrzeszowski.pl
    - Reklama -

    W kolejnym sezonie Fortuna 1 Ligi, kibice Resovii i Stali będą mogli oglądać swoje drużyny walczące z jednym z najbardziej popularnych klubów w Polsce. Spadek Wisły do I ligi z pewnością boli jej kibiców, jednak mogli się oni z tym oswajać od dłuższego czasu, bo po ostatnich wynikach było to nieuniknione. Tylko jedno zwycięstwo w tym roku. Klub remisował mecze, w których powinien wygrywać, a przegrywał te, w których powinien remisować. Wszyscy związani z krakowskim klubem liczyli na cud związany z utrzymaniem się w Ekstraklasie, ale by tak się stało, trzeba było wygrać dwa ostatnie mecze sezonu, licząc przy okazji na potknięcia Śląska Wrocław.

    W przedostatniej kolejce sezonu Wisła jechała do Radomia, by zmierzyć się z klubem, który w ostatnich dniach stał się memem wśród ludzi zainteresowanych polską piłką klubową. Radomiak, bo o tym klubie mowa, po bardzo udanym debiutanckim sezonie w Ekstraklasie zwolnił trenera, ponieważ nie potrafił on wygrać z klubem od kilku spotkań. Jest to idealny przykład bycia ofiarą własnego sukcesu. Zastąpił go Mariusz Lewandowski, który w pierwszym meczu w roli trenera „Zielonych” przegrał wówczas z walczącym o utrzymanie Zagłębiem Lubin aż 1:6! Internet coraz bardziej huczał ze śmiechu, przywołując słowa prezesa Radomiaka – Sławomira Stempniewskiego, który  postawił za cel eliminacje w europejskich pucharach, jednak w przyszłym sezonie, z takim trenerem jak Pan Lewandowski, może co najwyżej bić się o utrzymanie w Ekstraklasie.

    Kibice Wisły widząc blamaż swojego następnego przeciwnika, po cichu liczyli, że ich klub wreszcie się przełamie. I tak też się stało… do czasu. Wisła miała wszystko w swoich nogach. Prowadziła 2:0 na wyjeździe. Wystarczyło tylko dowieźć korzystny rezultat do końca, ale piłkarze zapomnieli, że nie gra się 50, a 90 minut. Chwilę po golu na 2:0, Radomiak strzelił bramkę kontaktową, co zapowiadało emocje do końca meczu. Wiślacy jednak zaczęli grać jak dzieci we mgle. W tak ważnym dla nich meczu, meczu o być albo nie być, kwadrans później pozwolili sobie strzelić 2 bramki w 2 minuty. Nieliczni kibice wierzyli, że uda się jeszcze wygrać to spotkanie, ale kolejną bramkę dołożył Dawid Abramowicz, o ironio, były piłkarz Wisły, i tak marzenia oraz wiara kibiców o utrzymanie w Ekstraklasie zgasła.

    Świat idzie do przodu i trzeba myśleć co dalej z tak utytułowanym klubem. 11 lat po ostatnim mistrzostwie Polski, Wisła spada do I ligi, w której nie gościła od ponad ćwierćwiecza.

    Władze klubu z Reymonta były świadome zagrożenia spadkiem i powinny mieć już przygotowany plan B. Główne pytanie, które nasuwa się wszystkim kibicom Białej Gwiazdy, to co dalej z Jerzym Brzęczkiem, który wygrał zaledwie jedno z 13 meczów, w których prowadził krakowian. To zdecydowanie za mało. Zarząd Wisły musi się zastanowić, co dalej z nim zrobić.

    Kolejnym ważnym zadaniem, jakie stoi przed klubem, jest redukcja kontraktów. Zespołu z I ligi nie będzie stać na tak wysokie zarobki piłkarzy. Jaki jest na to sposób? To odpowiedź do wszystkich polskich drużyn. Trzeba stawiać na młodzież z klubowych akademii, a nie kupować, tak jak w przypadku Wisły przed obecnym sezonem, kilkunastu nowych zawodników ze słabych zagranicznych lig, którzy przychodzą z myślą dobrego zarobku, w większości nieadekwatnego do umiejętności. Wystarczy spojrzeć na Dinamo Zagrzeb, które jest kopalnią talentów i sprzedaje je później za grube miliony do lepszych klubów, grając przy tym regularnie w europejskich pucharach.

    Oczywiście wyjątki zawsze były i będą, tak jak swego czasu Carlitos, czy Jesus Imaz, którzy odeszli z Wisły kolejno do Legii i Jagielonii, ale by dobrze odbudować zespół, trzeba zredukować wysokie kontrakty zagranicznych pseudo gwiazd i postawić na chłopaków, którzy już w tym sezonie dawali sobie radę na poziomie Ekstraklasy, m.in. Mateusz Młyński, Patryk Plewka, czy Konrad Gruszkowski.

    Powrót do Ekstraklasy nie musi być wcale spacerkiem, czego przykładem są równie znane polskie kluby takie jak Widzew, czy Ruch Chorzów. Wiadomo jednak, że letnie okienko transferowe będzie czasem wytężonej pracy dla władz krakowskiego klubu, ponieważ presja kibiców na szybki powrotu do elity stanie się ich dodatkowym obciążeniem.

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com