Zagraniczne delegacje prezydenta Rzeszowa Konrada Fijołka stały się tematem ogólnopolskiej dyskusji. Wszystko za sprawą danych, z których wynika, że od początku 2023 roku odbył on 13 podróży służbowych poza granice kraju, a jego współpracownicy – łącznie 64. Skala tych wyjazdów wzbudziła pytania o zasadność i koszty takich działań, na co prezydent postanowił odpowiedzieć podczas ostatniej sesji Rady Miasta.
Przez ponad trzy godziny Konrad Fijołek prezentował cele i efekty swoich wizyt, podkreślając, że nie są to „wycieczki”, lecz element długofalowej strategii budowania międzynarodowej pozycji Rzeszowa. – To nie jest biuro podróży. To trudna służba i konkretna praca, która często przynosi efekty dopiero po czasie – przekonywał prezydent.
W ramach swoich podróży Fijołek odwiedził m.in. Brukselę, Berlin, Niceę, Londyn, Bukareszt, Walencję czy Mediolan. Poza Europą był także w USA, Kanadzie, Chinach i na Tajwanie. Jak tłumaczył, wyjazdy miały na celu m.in. promocję miasta, nawiązywanie kontaktów gospodarczych, uczestnictwo w międzynarodowych konferencjach oraz wzmacnianie relacji z miastami partnerskimi.
Podczas wystąpienia nie zabrakło barwnych porównań. – W dyplomacji samorządowej nie działa to na zasadzie: „pyk” i już coś załatwione. Wracam z workiem pieniędzy. Chociaż czasem i worek się przywiozło – mówił prezydent, odnosząc się do konkretnych efektów, takich jak granty, wspólne projekty czy wzmocnienie pozycji miasta na forum europejskim.
Sęk w tym, że przeciętny mieszkaniec tych „worków pieniędzy” raczej nie widzi. Rzeszowianie wciąż borykają się z problemami codziennego życia: zatłoczonymi drogami wymagającymi remontu, przestarzałą infrastrukturą, coraz bardziej wysokimi kosztami życia czy brakiem wystarczającej liczby miejsc w żłobkach. W obliczu takich realiów, zagraniczne wojaże prezydenta – niezależnie od tego, jak są tłumaczone – budzą mieszane odczucia.
Prezydent podkreślał również, że Rzeszów – ze względu na swoje strategiczne położenie i rolę, jaką odegrał w kontekście wojny w Ukrainie – zyskał międzynarodowe uznanie. Jako „miasto-ratownik” stał się przykładem solidarności, a jego aktywność na arenie międzynarodowej to nie tylko promocja, ale też obowiązek wobec partnerów z zagranicy.
Chociaż część radnych domagała się dalszej dyskusji i pytań do prezydenta, zdecydowano się ją przełożyć. Nie ulega jednak wątpliwości, że temat zagranicznych delegacji jeszcze powróci, a aktywność międzynarodowa Rzeszowa będzie wciąż przedmiotem oceny zarówno lokalnej społeczności, jak i opinii publicznej w całym kraju.