Piłkarze Resovii nie tak wyobrażali sobie powrót do Rzeszowa. Po fantastycznym meczu z ŁKS-em była szansa na wywiezienie kolejnych 3 punktów, tym razem z Olsztyna.
Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando drużyny Radosława Mroczkowskiego. Efektem tego był szybko strzelony gol przez Daniela Pietraszkiewicza. Rzeszowianie uparcie szukali drugiej bramki, jednak do przerwy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.
Cytując klasyka: „Niewykorzystane okazje lubią się mścić”. Po zmianie stron, obraz meczu zupełnie się zmienił. To Stomil atakował, a Resovia się broniła.
W 50. minucie bramkę wyrównującą zdobył Jonatan Straus. Stomil atakował i już 9 minut później prowadził 2:1 po bramce Jonathana Simby Bwanga.
Rzeszowianie próbowali nawiązać walkę, jednak miejscowi dobrze się bronili. W 80. minucie bramkę na 3:1 zdobył Patryk Mikita. Radość gospodarzy nie trwała jednak zbyt długo, bo 3 minuty później gola kontaktowego zdobył Karol Twardowski.
Goście nie mieli już nic do stracenia i atakowali całą drużyną, jednak to Stomil postawił kropkę nad i, strzelając bramkę na 4:2 w 93. minucie spotkania.
Rzeszowianie mają czego żałować, bowiem Stomil w sześciu pierwszych meczach obecnego sezonu nie zdobył choćby punktu, strzelając tylko jedną bramkę.