sobota, 7 grudnia, 2024
+

    Patoparkowanie w Rzeszowie cz. 2

    Polecamy

    Waldemar Ruszel
    Waldemar Ruszel
    Redaktor Waldemar Ruszel Szef do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi Kurier Rzeszowski - portal, gazeta TVi
    - Reklama -

    Temat parkowania w miastach to temat budzący burzliwe dyskusje. Miejsca zawsze jest za mało, a większość kierowców chce parkować zawsze pod drzwiami tego miejsca, do którego zmierzają lub w którym chcą coś załatwić.

    Przyjrzymy się temu tematowi w Rzeszowie z różnych punktów widzenia. Od kilku lat zbieram informacje od pieszych, rozmawiam z kierowcami i urzędnikami.

    Wszystko zaczęło się ok 2016 roku, gdy sporo przemieszczałem się na piechotę, ponieważ większość spraw do załatwienia miałem w centrum. Parkowałem wtedy w jednym miejscu, logistycznie najdogodniejszym i szedłem na piechotę. No i zobaczyłem miasto z zupełnie innej perspektywy. Co kawałek ktoś parkował w taki sposób, że ciężko było przejść, ale wtedy myślałem, że może po prostu mam takiego pecha. Kiedy takich sytuacji było z upływem czasu więcej, a i samych sposobów parkowania w nieprzepisowy sposób przybywało, to zacząłem zastanawiać się o co chodzi. Później zacząłem bardziej przyglądać się temu tematowi, a w następstwie moich obserwacji zacząłem szukać przyczyn tego, że piesi muszą walczyć z samochodami o przestrzeń. Kolejne lata to moje większe zaangażowanie w działania społeczne i współpraca z Organizacjami Pozarządowymi. Wtedy zobaczyłem też obszar mi nieznany – niepełnosprawności. Później zacząłem patrzeć jeszcze szerzej – przecież są starsi, rodzice z dziećmi. Moje obserwacje zmieniły wtedy perspektywę, a dzięki temu miałem więcej szczegółów i zacząłem szukać na problem parkowania w Rzeszowie rozwiązań.

    Ten artykuł (jak i poprzednie w tych tematach) powstał w oparciu o kilkuletnie obserwacje, rozmowy, dokumentacje i akcje społeczne. Dla doprecyzowania – tak jestem kierowcą i nie kierowcą „od święta”, tylko mam przejechane ponad 600 000 km. Oczywiście też popełniałem błędy i wykroczenia, ale każde uczyło mnie i zmieniało mój styl jazdy. Poza tym, kiedy pracowałem jako przedstawiciel handlowy w międzynarodowej korporacji trzykrotnie uczestniczyłem w szkoleniu z bezpiecznej jazdy, które wywarło na mnie bardzo duże zmiany w charakterze jazdy. Popełnione błędy i różne doświadczenie z jazdy też uczą pokory. Dlatego tym co chcą mnie krytykować od razu proponuję spotkanie w „cztery oczy” i merytoryczną dyskusję na żywo, a nie w „Internetach” gdzie przy klawiaturze są mocni, a najlepiej będzie jak pójdziemy na wspólny spacer a raczej na przejażdżkę z wózkiem, albo na wózku.

    No dobrze, przejdźmy zatem do głównego wątku – patologii w parkowaniu.


    Pierwsza część serii „Patoparkowanie w Rzeszowie” mówiąca o sytuacji pod Wydziałem Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie znajduje się w artykule „Najciemniej jest pod… policyjnym „kogutem”.


    Moje kilkuletnie obserwacje dają mi odpowiedzi na część pytań, ale czy kiedykolwiek odpowiem sobie na wszystko, co w tym zakresie chcę wiedzieć, co mnie zastanawia?

    Jednym z pierwszych wniosków, który przychodzi do głowy to taki, że jesteśmy wygodni, wszędzie się nam śpieszy i mamy „daleko gdzieś” innych. Oczywiście generalizuję, ponieważ nie każdy taki jest, ale patrząc szeroko na społeczeństwo to niestety takie zachowanie przejawia się w zdecydowanej większości (całe szczęście są też wyjątki). Ile jest takich sytuacji, że jest miejsce do parkowania, ale trzeba przejść – czasami 500 metrów, czasami 100, a czasami tylko 10, może 20. Tak, tak – ile jest takich sytuacji, że parking, albo wolne miejsce jest tuż obok, ale nie – kierowca musi podjechać pod same drzwi. Podam przykład z jednego wakacyjnego weekendu, gdzie byłem pod ROSiRem. Dostałem informację, że jest tam jak na pastwisku, to poszedłem na spacer. Kiedy przechodziłem przez Al. Cieplińskiego, to na parkingach były wolne miejsca, ale kierowcy parkowali gdzie?

    Do przejścia z ul. Cieplińskiego jest pewnie mniej niż 500 m. Jednak kierowcy tam nie parkują. Przecież tutaj jest bliżej, a kto by się zastanawiał nad kawałkiem trawnika? Przecież to tylko trawa i na pewno odrośnie. Bardzo złym jest, że niestety w tym przypadku przyjeżdżają całe rodziny i dzieci dostają od rodziców przykład niekoniecznie dobry. Jeżeli „od dziecka” widzą, że można tak parkować, to jak same będą zachowywać się w przyszłości? Czy będą szanować mienie publiczne?

    Takie parkowanie to jest niszczenie mienia publicznego i podlega to pod Kodeks Wykroczeń, który brzmi – Art.  144.  [Niszczenie, uszkadzanie roślinności, trawników lub zieleńca] §  1. Kto na terenach przeznaczonych do użytku publicznego niszczy lub uszkadza roślinność lub też dopuszcza do niszczenia roślinności przez zwierzęta znajdujące się pod jego nadzorem albo na terenach przeznaczonych do użytku publicznego depcze trawnik lub zieleniec w miejscach innych niż wyznaczone dla celów rekreacji przez właściwego zarządcę terenu, podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.

    Niektórzy pewnie pomyślą – co to ma do pieszych. Do pieszych nic, a jest to jeden z bardzo częstych przykładów parkowania niezgodnego z przepisami, a dodatkowo niszczymy zieleń, którą później trzeba odtwarzać, co generuje koszty dla miasta.

    No dobrze – przejdźmy teraz do innych przykładów „patoparkowania”. Dziś omówię je tylko pobieżnie, a dokładną analizę będę robił w kolejnych artykułach oraz w programie o parkowaniu w Rzeszowie, który przygotowujemy do Telewizji Internetowej Kuriera Rzeszowskiego.

    Najczęściej występującym wykroczeniem z Kodeksu Ruchu Drogowego jest parkowanie w taki sposób, że nie pozostaje wymagane 1,5 metra chodnika dla pieszych. Taki sposób parkowania jest dla mnie wielką tajemnicą, ponieważ setki razy obserwowałem tak parkujących kierowców i bardzo często wręcz wysiadają, oglądają samochód dookoła, jakby sprawdzali czy dobrze jest zaparkowany, po czym odchodzą. Te samochody są zaparkowane bardzo często mniej więcej tak:

    Kierowcy na zadane pytanie czy wiedzą, że właśnie zaparkowali nieprzepisowo odpowiadają bardzo często, że nie. Kiedy pytam, czy mają prawo jazdy, to odpowiadają, że „faktycznie tam było w przepisach coś o 1,5 m, ale przecież to nikomu nie przeszkadza”, ew. że „przecież da się przejść”, że „pieszy się przecież zmieści”

    Drugim sposobem nieprzepisowego parkowania wynikającym z Przepisów o Ruchu Drogowym (PoRD), który występuje bardzo często, to parkowanie w odległości mniejszej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych lub na samym przejściu.

    Kolejny to parkowanie na zakazie zatrzymywania – znak B-36

    Jest jeszcze kilka innych, ale te omówię w kolejnych artykułach.

    Piesi są często bezradni i uważają, że z tym nic się nie da zrobić, ponieważ nawet jak zadzwonią, to zanim Straż Miejska przyjedzie to samochód i tak już odjedzie. Policja zrzuca natomiast zrzuca działania przy źle zaparkowanych na Straż Miejską, a ludzie przez takie zwodzenie nie chcą dzwonić i tracić czasu, znając efekt końcowy, czyli brak efektu. Ostatecznie dzwonią najbardziej zdeterminowani, którym ktoś całkowicie zablokował przejście lub przejazd, a emocje przekroczyły wszelkie normy wkurzenia. W tym temacie szukamy w Rzeszowie rozwiązań, a o nich oraz o poszczególnych etapach pracy nad nimi również będę tutaj informował.

    Moje publikacje podzielę na kilka artykułów, gdzie przyjrzymy się najczęściej występującym problemom na ulicach Rzeszowa.

    Więcej bieżących informacji można znaleźć na stronie kampanii Społeczny Rzecznik Pieszych oraz na stronie piesirzeszow.akcja.info

    Działania edukacyjne i całą kampanię w Rzeszowie można też wesprzeć poprzez zrzutkę na wspieram.piesi.akcja.info

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com