piątek, 19 kwietnia, 2024
spot_img
+

    Wojciech Modest Amaro wypowiedział się o kłopotach branży gastronomicznej

    Polecamy

    Martyna Cios
    Martyna Cios
    Redaktor / dziennikarz - Kurier Rzeszowski - portal, gazeta, TVi
    - Reklama -

    Gastronomia jest jedną z branż, w którą koronawirus uderzył najmocniej. Co najmniej co trzeci lokal może nie przetrwać kryzysu i na stałe zniknie z kulinarnej mapy Polski. W trudnej sytuacji są zwłaszcza małe, rodzinne przedsiębiorstwa, które zostały pozbawione środków do życia. O dramatycznej dla wielu sytuacji wypowiedział się restaurator Wojciech Modest Amaro.

    Z analiz wynika, że w związku z lockdownem obroty w części lokali gastronomicznych spadły nawet o 90 proc. W efekcie co najmniej co trzecia firma może już się nie otworzyć.

    Pandemia zostawi za sobą bardzo wiele trupów. Tak jest nie tylko u nas. Wiem od przyjaciół z Berlina, że tam osiem na dziesięć restauracji prawdopodobnie będzie miało problemy z przetrwaniem, więc skala problemów jest gigantyczna, to samo jest we Francji i w Stanach Zjednoczonych, gdzie szefowie kuchni starali się o 120 mld dol. dotacji. To pokazuje skalę problemu .

    – mówi Wojciech Modest Amaro.

    Podczas wiosennej, pierwszej fali pandemii największe spadki obrotów zanotowały puby (-44 proc. w marcu i -87 proc. w kwietniu) i bary (odpowiednio -44 i -79 proc.), kawiarnie i cukiernie (spadek o 22 i 59 proc.) oraz restauracje (-23 i -56 proc.). W przypadku klubów i dyskotek obroty spadły do zera. O ile letnie uwolnienie gospodarki przyniosło nadzieje na powrót do normalności, o tyle ponowne zamknięcie i kolejne przedłużanie restrykcji dla części lokali oznacza wyrok śmierci, zwłaszcza dla mniejszych, rodzinnych przedsiębiorstw. Z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że na koniec 2020 roku zadłużenie hoteli, restauracji i firm cateringowych wynosiło 280,8 mln zł.

    Gastronomia musiała znaleźć dla siebie jakieś rozwiązanie i to też jest na wielu płaszczyznach zrozumiałe. Na początku było to karmienie personelu medycznego. Potem trzeba było wymyślić coś, żeby się utrzymać. Ci, którzy przetrwają, będą potem oblegani, bo społeczeństwo wróci do dawnych nawyków jedzenia na mieście, byle tylko samemu nie gotować. Ale daleka droga do tego i na pewno zostawimy za sobą całą masę upadłych biznesów.

    – wykazuje restaurator.

    W związku z trudną sytuacją i utrzymującymi się obostrzeniami dla branży część lokali gastronomicznych postanowiła wznowić działalność w trybie stacjonarnym. W ramach akcji #otwieraMY otworzyły się setki lokali. Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej szacowała, że na taki krok po 18 stycznia zdecydowało się ponad 20 tys. placówek.

    Rozumiem apetyt na powrót do pracy, ale z drugiej strony mamy ryzyko, że kogoś zarazimy. Kto chciał dołączyć, kto czuł absolutny nóż na gardle i nie widział żadnych perspektyw dla siebie, to dołączył. Ten zryw był krzykiem rozpaczy wielu osób. Tak to odbieram. Nie dopisuję tu żadnych innych ideologii i nie będę tego zero-jedynkowo oceniać.  

    – podkreśla Wojciech Modest Amaro.

    Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli rządu przedsiębiorcy łamiący obostrzenia nie będą mogli liczyć na wsparcie w ramach kolejnych tarcz, będą też musieli zwrócić wcześniej otrzymaną pomoc.

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com