Już dziś obchodzimy Walentynki zwane też świętem zakochanych. Nazwa tego święta pochodzi od imienia świętego Walentego, którego wspominany tego dnia w kalendarzu liturgicznym. Warto wiedzieć, że obchody tego dnia wzięły swój początek od święta w starożytnym Rzymie.
Ze względu na to, że ptaki gnieżdżące się w Rzymie już w połowie lutego łączyły się w pary, Rzymianie traktowali to jako szybkie nadejście wiosny i 15 lutego świętowali tzw. luperkalia – festyn ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa. W przeddzień obchodów odbywała się miłosna loteria. Imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, a chłopcy je losowali. Tym samym wylosowane dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas luperkaliów. Ponadto Rzymianie składali Faunowi ofiarę, poświęcając kozę na znak płodności i psa na znak oczyszczenia, w grocie, w której wilczyca wychowała legendarnych założycieli Rzymu, Remusa i Romulusa. Rzemyki z pociętej koziej skóry zanurzano w jej krwi, ich dotyk miał zapewniać płodność i urodzaj.
Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca V stulecia. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego.
Święty Walenty, czyli patron zakochanych żył w III w. i jak twierdzą historycy, był biskupem Terni pod Rzymem. Zginął śmiercią męczeńską w czasach prześladowania chrześcijan. Przed śmiercią mężczyzna asystował męczennikom w czasie ich procesów i egzekucji. Św. Walenty jest jednak postacią bardzo zagadkową, ponieważ wiadomości o nim są dość skąpe i niejednoznaczne. Jedna z legend mówi, że święty żył za panowania cesarza Klaudiusza II Gockiego, który zabronił młodym mężczyznom w wieku od 18 do 37 lat wchodzić w związki małżeńskie, aby ci chętniej uczestniczyli w wojnach. Patron zakochanych jednak sprzeciwił mu się i udzielał zakochanym ślubów w tajemnicy. Według legendy, sekret św. Walentego wyszedł na jaw, w wyniku czego został pojmany i stracony. Podanie mówi, że Walenty w więzieniu zakochał się w niewidomej adoptowanej córce swojego strażnika Asteriusa. Dziewczyna, pod wpływem siły tej miłości, miała odzyskać wzrok. Historia ich miłości jednak nie jest długa. Walenty, w przeddzień swojej egzekucji, miał napisać list do ukochanej, podpisując go znaną dzisiaj frazą: „Od Twojego Walentego”.
W Polsce w różnych częściach Polski świętowano Walentynki inaczej. W połowie XX wieku na Kurpiach w Dniu Świętego Walentego odbywały się uroczystości w intencji chorych. Nazywane bywały „małym odpustem”. Do Kościoła przynoszono wota woskowe ręcznie robione zwane „osiarami” w formie serduszek, rąk, nóg, kulek i krążków. Miały one być darowane w intencji chorych cierpiących na przewlekłe choroby umysłowe.
Na Pomorzu odlewano wielkie świece, które miały rozmiar chorego. Zanoszono je 14 lutego do kościoła i proszono o jego wyzdrowienie. Trzeba wiedzieć, że wosk pszczeli był wówczas substancją cenną jak złoto.
W innych regionach naszego kraju chorych również oddawano opiece św. Walentego. Nie mówiono nigdy nazwy choroby. Uważano, że może ona ją usłyszeć i jeszcze bardziej dręczyć chorego lub zarazić innych.
Była jeszcze jedna tradycja dotycząca lodu na rzekach i jeziorach. Od dnia 14 lutego nie wolno było przez nie przechodzić, ponieważ groziło to pęknięciem. Jeżeli jednak już musiało się to uczynić należało się oddać w opiekę św. Walentemu.
Współcześnie w całej Polsce zakochani spędzają Walentynki w rozmaity sposób. Obdarowują się prezentami, organizują romantyczne kolacje lub wyjazdy, ale najważniejsze jest przede wszystkim spędzenie go w obecności osoby, która jest dla nas ważna.
Życzymy miłego świętowania!