“Wystawa jakiej nie było – BEKSIŃSKI” – tak brzmi wydarzenie organizowane z okazji 9. Urodzin Millenium Hall.Niech Was jednak nie niepokoi fakt, że wystawa malarska została zaprezentowana w galerii handlowej – prezentacja prac jak i pokazy multimedialne stoją na przyzwoitym poziomie. Obrazy i pokazy multimedialne można podziwiać do 22 października.
Wystawa umożliwia obejrzenie do tej pory niepublikowanych prac Beksińskiego. Na uczestników czekają też atrakcje w postaci multimedialnych pokazów prac, nagrań oraz stanowisko z okularami VR. Goście wystawy mogą poznać wiele nieznanych ciekawostek z życia pisarza, zapoznać się z prywatnymi nagraniami, a przy tym pracą artysty w roli grafika czy wybitnego fotografa. Multimedialne pokazy malarskich prac działają na zmysły uczestników za pomocą dźwięku doskonale wkomponowanego w klimat towarzyszący dziełom poszczególnych okresów twórczości Beksińskiego. W wystawie uczestniczyli dziennikarze Kuriera: Karol Rębisz oraz Kinga Skowron.
Karol Rębisz: Mogę stwierdzić, że ta wystawa to dla mnie jedynie wstęp, jedynie dotknięcie tematu rzeki, jeśli chodzi o postać Zdzisława Beksińskiego. Owszem, podczas prezentacji i prelekcji, którą mieliśmy okazję wysłuchać, można było dowiedzieć się sporo – sam, jako fan twórczości Beksińskiego nie wiedziałem na przykład, że w młodości chciał być reżyserem, a od tego zamiaru odwiódł go jego ojciec, zachęcając go, by pozostał architektem.
Jednak jak wiadomo, taka wystawa ma na celu przybliżyć jedynie odrobinę postać artysty, a główne skrzypce zawsze odgrywają obrazy. Kolekcja nie jest specjalnie bogata (zdecydowanie więcej zobaczymy w Muzeum Historycznym w Sanoku), ale wybór obrazów do prezentacji jest co najmniej osobliwy.
Kinga Skowron: Dla mnie był to pierwszy raz, gdy zetknęłam się z twórczością Zdzisława Beksińskiego na żywo i skuteczne wprowadzenie, które zachęciło do zgłębienia tematu tego interesującego człowieka. Chociaż każdy okres życia Beksińskiego zaowocował w sztukę dotykającą odbiorcę w zupełnie inny sposób, zdecydowanie najbliższe i najbardziej inspirujące wydawały mi się obrazy z okresu fantastycznego. Monumentalne budowle, magiczne miejsca, nastrój grozy i tajemniczości znajdujący odzwierciedlenie w postaci zakapturzonych mnichów, wśród których przemyka mały człowieczek z pochodnią w dłoni (mowa o obrazie “AA72” znanego szerzej jako “Mnisi”) przywodziły mi na myśl grafiki z gier komputerowych albo okładek albumów zespołów heavymetalowych.
KR: Coś w tym jest, że okres fantastyczny w twórczości Beksińskiego może kojarzyć się właśnie z taką stylistyką jaką opisujesz – trzeba przyznać, że ręka mistrza z Sanoka zdecydowanie wpłynęła na to jak myślimy o fantastyce w ogóle. Choć nie zawsze tak było, bo warto wspomnieć, że za życia krytycy nie szczędzili słów na twórczość Beksińskiego. Kontrowersje ciągną się zresztą do dzisiaj, bo jak to wiele ludzi twierdzi – “nie powiesiliby tego obrazu w swoim domu”… Z czego to wynika? Ze strachu i niepokoju jakie wywołują te obrazy? Czy z powodu tego, że są wynaturzone i brzydkie?
KS: Myślę, że to kwestia tego, iż ludzie przyzwyczaili się do tego, że sztuka powinna być piękna. Walory estetyczne wobec niektórych przesądzają niekiedy nawet o wartości malarskich dzieł. Obrazy Beksińskiego nie przedstawiają sielskiego krajobrazu czy kwiatów w wazonie. Tak jak powiedziałeś mają wywoływać w odbiorcy niepokój i lęk, zatem same negatywne emocje, z którymi nie każdy człowiek lubi mieć styczność. Dla niektórych sztuka ma stanowić ukojenie od realiów życia, zaś sztuka Beksińskiego uwydatnia prawdziwą naturę tego świata i skłania do refleksji nad przemijaniem czy cierpieniem.
KR: Może właśnie należy się zastanowić, co jest takiego w fenomenie Beksińskiego, bo z roku na rok jego prace wydają się generować coraz większe zainteresowanie. Myślę, że zjawisko “beksińskomanii”, jeśli można to tak nazwać, należy upatrywać w premierze filmów “Ostatnia rodzina”, czy “Beksińscy. Album wideofoniczny”, a wcześniej w premierze popularnej publikacji “Beksińscy. Portret podwójny” autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej.
Wydaje się, że kontrowersje wyrastające wokół twórczości Zdzisława Beksińskiego są coraz mniejsze. Krytycy jego dzieł z pewnością upatrywaliby jego popularność w tym, że w dzisiejszych czasach nie straszna nam brzydota, czy samo zjawisko cierpienia, śmierci. Wszak żyjemy w “cywilizacji śmierci”… Czy tak jest? Nie mnie to oceniać, jednak uważam, że pojęcia “śmierć” i “cierpienie” w twórczości Beksińskiego są silne.
KS: Myślę, że przede wszystkim Beksiński porusza na swoich obrazach tematy uniwersalne, które dotyczą całej ludzkości od zarania dziejów. Szczególnie w obliczu trudnej sytuacji epidemiologicznej jaka nas teraz dotyka kwestie śmierci i cierpienia stają się problemem, z którym ludzkość mierzy się każdego dnia. Ponadto kultura masowa dąży obecnie do wywołania w czytelniku mocnych wrażeń: zaszokowania, przerażenia, więc coraz to młodsi odbiorcy nie są zbytnio oburzeni sztuką mistrza. Bardzo zadziwił mnie fakt, że pomimo całej tej otoczki makabryzmu i epatowania brzydotą na podstawie nagrań czy fotografii malarza można stwierdzić, że był bardzo sympatyczną osobą. Przypominał dobrotliwego staruszka, który mógłby być czyimś kochanym dziadkiem. Czy również odniosłeś takie wrażenie?
KR: Tak, myślę, że Beksiński w życiu codziennym nie sprawiał wrażenia kogoś, kto maluje takie makabreski. Zresztą, mnóstwo ludzi to potwierdza, że był sympatycznym człowiekiem. Na nagraniach jednak jego “pokręcenie umysłu” było bardzo widoczne. W nagraniu prywatnym, na którym Beksiński spożywa curry, widać, że dodaje olbrzymie ilości pieprzu! Czy więc ostrość tego człowieka uwydatniała się również w tak prozaicznych czynnościach jak jedzenie? Mimo wszystko prywatność dla tego artysty była święta. Nie rzucał się na kamery, nie udzielał dużej ilości wywiadów. Był skromny. Z tego też powodu nie znamy m.in. jego stosunku do wiary. Owszem, jego żona Zofia wykazywała ogromną religijność, lecz Zdzisław najprawdopodobniej był agnostykiem. To ciekawe w kontekście niektórych jego obrazów, gdzie religijność jest mocno podkreślona, głównie poprzez obecność krzyży. Przykładem niech będzie obraz “AC83”.
KS: Jeśli chodzi o tematykę religijną na wystawie rzucił mi się w oczy obraz ‘’E4’’, który przypominał swoim wyglądem ikonograficzną Maryję z Jezusem. Beksiński czerpiąc z klasycznych form sztuki udowadnia w ten sposób obycie w kulturze oraz szacunek wobec dorobku przeszłości. Oczywiście mimo podobieństwa do słynnej ikony przedstawiona twarz jest zniekształcona, a proporcje twarzy zaburzone. W ten sposób malarz zawsze starał się podkreślać swoją indywidualność i własną perspektywę postrzegania rzeczywistości. Co ciekawe sposób wykonania ‘’E4’’ przywodzi na myśl płaskorzeźbę. Swoją drogą właściwie czemu tak mało mówi się o tym, że Beksiński był także rzeźbiarzem? Zazwyczaj niesamowite przestrzenne bryły doskonale odzwierciedlały styl Beksińskiego, a jednak głównie dzięki swoim obrazom zapisał się na kartach historii. Uważam, że ta sfera jego twórczości jest mocno niedoceniona.
KR: Nie uważam jakoby, ta część twórczości była u Beksińskiego zaniedbywana. Proporcjonalnie do swych obrazów i grafik stworzył ich po prostu mniej, a na wystawie nie znalazła się żadna z jego rzeźb. Są one niemniej interesujące. Beksiński tworzył je głównie modelując metal. Widać jak bardzo ogrywał w nich przestrzeń, jak dużą rolę w nich odgrywa pustka i brak. To zresztą jeden z głównych motywów w twórczości Beksińskiego.
KS: Samym swoim odejściem Beksiński pozostawił po sobie pustkę nie tylko w sercach najbliższych czy fanów jego twórczości, ale przede wszystkim pustkę we współczesnym malarstwie. Nigdy nie będzie nam dane obejrzeć prac drugiego takiego artysty. Artysty, który nie tylko posługuje się charakterystycznym dla siebie stylem, ale przede wszystkim doskonale oddaje wszelkie negatywne emocje i odważnie odkrywa naturalizm ludzkiej natury.
KR: Ale przynajmniej została nam twórczość, którą możemy podziwiać i przy niej medytować na takich wystawach jak ta w Millenium Hall.