czwartek, 12 grudnia, 2024
+

    17-miesięczny Maksiu nie żyje. Rzeszowska prokuratura ustala kto zawinił

    Polecamy

    Redakcja
    Redakcja
    Zespół Redakcyjny Kurier Rzeszowski - portal, gazeta, Tvi
    - Reklama -

    To miały być zwykłe, standardowe wakacje dla rodziny Mai Marusiak, jej partnera Mariusza Panka i ich 17-miesięcznego Maksa. Niestety finał pobytu w Jastrzębiej Górze w województwie pomorskim okazał się tragiczny.

    Maja i Mariusz to mieszkańcy Łańuta. Wspólnie ze swoim synem Maksem wybrali w tegoroczne wakacje odpoczynek nad polskim morzem. Wszystko przebiegało do momentu, kiedy rodziców dziecka zaniepokoił stan zdrowia ich potomka. Trzyosobowa rodzina wyjechała na wakacje dokładnie 1 sierpnia. Sześć dni później ich dziecko zmarło.

    Na początku u dziecka pojawił się zwykły katar, co rodziców niepokoiło, ale miał już podobne sytuacje. Podjęli decyzję, że będą dalej obserwować syna. Niewiele chwil później stan chłopca zaczął się pogarszać – „Maks zaczął być taki osowiały, zaczął się ciężki oddech i to nas zaniepokoiło – mówił dla Polsat News Mariusz Panek, ojciec dziecka.

    Decyzja rodziców stała się oczywista – postanowili skrócić swój urlop. Wcześniej jednak udali się oni do pobliskiego Pucka, miasta powiatowego, gdzie przy lokalnym szpitalu, w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej poprosili o pomoc przyjmującą tam internistkę – „dziecko ciężko oddychało. Nie mogąc się nigdzie dodzwonić, sami zawieźliśmy go na izbę przyjęć.” – pisze na swoim profilu w mediach społecznościowych ojciec dziecka. „Pani doktor pełniąca wtedy dyżur w Poradni Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej po pobieżnym zbadaniu dziecka stwierdziła tylko że to katar spływa na krtań stąd ten ciężki oddech. Zaleciła inhalację i garnek z wodą. Zapewne dla niej byliśmy kolejnymi przewrażliwionymi rodzicami, którzy panikują i marnują jej czas w szpitalu przyjeżdżając z dzieckiem, które ma katar.” – relacjonuje wizytę w gabinecie pan Mariusz. Dziecko otrzymało także zastrzyk, pozwalający na ułatwienie mu swobodnego oddychania.

    Po wizycie w przyszpitalnym gabinecie internisty w Pucku, rodzina rozpoczęła podróż do rodzinnego Łańcuta. W drogę powrotną wyruszyli piątkowego wieczora 7 sierpnia. Po powrocie rodzina poszła spać. Poranek dla rodziców Maksa okazał się dramatyczny, w łóżeczku chłopiec leżał nieprzytomny, nie oddychał – „dla nas było szokiem, że on przestał oddychać. To był chaos” – mówił Polsatowi News Mariusz Panek. Matka dziecka Maja Marusiak nie może zrozumieć co się stało – „nie umiera się tak po prostu w ciągu dwunastu godzin. Coś musiało wydarzyć się, skoro ta śmierć była taka nagła – mówiła Polsatowi News mama dziecka. Zaznaczyła także, że jako przyczynę śmierci ich dziecka wpisano „”ostra rozedma płuc i obrzęk mózgu”.

    Sprawa dla rodziców nie jest tak oczywista – „może wystarczyłoby, że zostawiłaby go na oddziale, zleciła zwykłe badania krwi za kilkanaście złotych, może wystarczyłby antybiotyk za dziesięć złotych, może dziecko by żyło” – twierdzi matka dziecka w wypowiedzi dla Polsat News, dodając jednocześnie „mam żal do niej o to, że lekarz to zawód zaufania, nie powinno być takich pomyłek. To, że to był piątek wieczór nie powinno powodować, że nie zostaliśmy lepiej zdiagnozowani. Mam żal, że zrobiła to tak powierzchownie”.

    Śledztwo w sprawie śmierci chłopa prowadzi jednocześnie Prokuratura Regionalna w Gdańsku i Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Szpital w Pucku broni pracującej u nich lekarki – „lekarz poinformowała mnie, że dokonała wszelkich czynności zgodnych z procedurami i sztuką lekarską” – powiedziała Polsatowi News Weronika Nowara, prezes szpitala puckiego. Lekarce grozi do 5 lat więzienia.

    Ojciec 17-miesięcznego Maksia apeluje do innych rodziców na swoim profilu w mediach społecznościowych o patrzenie lekarzom na ręce i weryfikacje diagnozy w innych placówkach – „Szanowni Pacjenci… nie piszę tego z chęci jakiejkolwiek zemsty, chcę tylko ostrzec wszystkich szukających pomocy w tym szpitalu, w szczególności rodziców z małymi dziećmi. Jeśli już udacie się do tego szpitala i Wasza intuicja będzie podpowiadać zgoła coś innego niż zdiagnozuje lekarz zweryfikujcie to w innej placówce. Za dużo jest niepotrzebnych śmierci w szpitalach.
    Nasze dziecko zapewne zabiła zwykła rutyna, bylejakość, lekceważenie swoich obowiązków przez lekarzy, które bywało już przyczyną wielu tragedii w tym kraju. Dosyć lekceważenia obowiązków przez lekarzy, którzy przysięgali pomagać, dość niepotrzebnych śmierci w szpitalach….”

    - REKLAMA -
    - Reklama -

    Więcej artykułów

    - REKLAMA -

    Najnowsze artykuły

    - REKLAMA -
    WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com